niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 11

*Emili*
Mieszkałam z Olą w Londynie już jakiś czas. Ona poznała Harrego i chyba nawet się zakochała, a ja powoli zaczynałam czuć się samotnie. Odkąd Ola zaczęła przyprowadzać Harrego do naszego domu był w nim bardzo duży tłum, bo razem z nim wpadają wszyscy z One Direction. Nie miałam nic przeciwko temu lubiłam tych chłopaków, ale ten cały Niall mnie denerwował. Nie robił nic co mogłoby mnie zdenerwować, ale Ola i Harry wmówili sobie, że do siebie pasujemy i na silę próbowali nas zeswatać, co powodowało, że sama jego obecność była dla mnie niezręczna. Od kilku dni zastanawiałam się nawet nad powrotem do Polski. Nie chciałam przerywać studiów i wyjeżdżać z Anglii, ale nie czułam, żeby było tutaj coś co nie pozwoliłoby mi wyjechać. Ola zaczęła układać sobie tutaj swoje własne życie i raczej mnie z niego wykluczyła. Nie pamiętam kiedy ostatnio spędziłyśmy ze sobą trochę czasu, tylko we dwie. Dopóki nie podjęłam ostatecznej decyzji nie chciałam jej martwić. Potrzebowałam jedynie jakiegoś znaku, który pomógłby mi w uporządkowaniu sobie tego wszystkiego w głowie. Postanowiłam pójść biegać, bo na świeżym powietrzu zawsze łatwiej przychodziło mi podejmowanie ważnych decyzji. Na ulicach Londynu nie spotykałam zbyt wielu amatorów joggingu, dlatego też zdziwiło mnie kiedy zobaczyłam biegnącą prosto na mnie postać. Było to mężczyzna, ale nie widziałam jego twarzy, bo zakrył ją kapturem, wyglądał trochę strasznie i obawiałam się, że może chce na mnie napaść, ale on po prostu przebiegł obok mnie nawet się nie oglądając i kontynuując swoją przebieżkę. Przyznam, że ciekawiło mnie kim był tajemniczy wysportowany nieznajomy. Przez następnych kilka dni zapomniałam o wcześniejszych problemach i skupiłam się na poznaniu jego tożsamości. Nadal przesiadywałam z Ola i chłopakami, ale nawet nie słuchałam o czym rozmawiali. Wszyscy zaczęli żartować, że chyba sie zakochałam. Bawiło mnie to, bo ja po prostu byłam ciekawa, kto kryje sie pod tym kapturem. Codziennie wieczorem mijałam chłopaka w tym samym miejscu, ale on nadal nie zwracał na mnie uwagi. Mijał mnie i biegł dalej nie zmieniając tempa miarowego oddechu. Podczas jednego z biegów byłam tak zamyślona, że potknęłam się i upadłam. Cieszyłam się jedynie, że nieznajomy nie widział mojego upokarzającego upadku.
-Nic Ci nie jest?!- usłyszałam za swoimi plecami wołanie.
- Co? Przecież zawsze przybiega z drugiej strony.-wyszeptałam do siebie zanim chłopak podbiegł do mnie.
-Nic Ci nie jest?- zapytał wyraźnie zatroskany, zdejmując kaptur.
Moim oczom ukazał się ktoś, kogo nigdy bym się nie spodziewała. To niemożliwe, że tajemniczym biegaczem, którego zaczęłam darzyć niezrozumiałym dla mnie uczuciem był...

Przepraszamy, ze tak długo nic nie dodawałyśmy. Jeśli jest ktoś kto to czyta i czekał na kolejny post to przepraszamy ♥

   
 
                                       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz