niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 12

... Niall. To wydawało mi się niemożliwe. Przez chwilę patrzyłam na niego z miną, która sprawiła, że chyba poczuł się nieswojo. Nie chciałam wyglądać na rozczarowaną, ale właśnie to poczułam kiedy go zobaczyłam. To głupie on był naprawdę miły i nieziemsko przystojny, ale było w nim coś co powodowało moją niechęć. Rozmyślałam tak przez dłuższą chwilę, gdy przypomniałam sobie, że nie jestem sama. Kiedy spojrzałam na chłopaka on uważnie mi się przyglądał, nie wiem ile to trwało, ale kiedy nasze oczy sie spotkały natychmiast szeroko sie do mnie uśmiechnął chcąc zatuszować niezręczność całej sytuacji.
-Nic Ci sie nie stało, pomogę Ci wstać.- powiedział z troską, delikatnie łapiąc mnie za rękę.
-Dziękuję.-powiedziałam zaciskając zęby, nie chciałam pokazywać jak bardzo bolała mnie kostka.
-Jesteś pewna, ze możesz chodzić?-wyglądał na zmartwionego.
-Ta..- nie zdążyłam dokończyć, bo chcąc zrobić krok znowu prawie upadłam. Lecz tym razem zamiast betonu poczułam na swoim ciele ramiona chłopaka. Instynktownie przysunął mnie do siebie jakby bał się, że wyślizgnę mu się z rąk.
-Myślałem, że to jakiś Twój sposób na podrywanie chłopaków, ale widzę, że serio coś Ci jest.- powiedział wyraźnie zadowolony ze swojego żartu.
W tamtej chwili mało mnie to bawiło. Przez moment było naprawdę miło, myślałam nawet, ze zbyt pochopnie go oceniłam i jest naprawdę miłym chłopakiem. Ale on w jednej chwili sprawił, że zeszłam na ziemię i znowu zaczęłam go nienawidzić. Nienawiść to chyba zbyt mocne słowo, ale ból potęgował moje złe emocje. Odwróciłam się na pięcie i chciałam doczołgać się do domu. Niall złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę.
-Co robisz. Masz zamiar sama wracać do domu w tym stanie?- powiedział lekko zdenerwowany.
-To raczej nie Twoja sprawa. Daj mi spokój.
-O co Ci chodzi! Próbuję Ci tylko pomóc. Co z Tobą jest nie tak?-mogłam się tego spodziewać, Niall ma mnie za głupią idiotkę, która nie wie czego chce i myśli, że może pomiatać ludźmi. Poczułam jak do moich oczu napływają łzy. Szybko wyrwałam dłoń z jego uścisku i próbowałam uciec jak najszybciej mogłam. Miał racje, nie wiedziałam czego chce od kilku tygodni nie wiedziałam co zrobić z własnym życiem, teraz czułam, że nie poradzę sobie z tym wszystkim. Kiedy oddaliłam się od miejsca gdzie zostawiłam chłopaka, poczułam się bezpieczniej. Usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Nie wiem ile to trwało, możne kilka minut, godzin. Poczułam, że sięgnęłam dna. Z mojej rozpaczy wybudził mnie Niall. Nic nie mówił po prostu podbiegł, usiał koło mnie i mocno przytulił. Zapomniałam o wszystkim co było miedzi nami wcześniej i wtuliłam się w niego, płacząc jak małe dziecko.
-Przepraszam to był głupi żart.-Usłyszałam cichy głos.
-Nie chodzi o to.-Uśmiechnęłam się, co sprawiło, że wyraźnie mu ulżyło.
-To o co chodzi. Jeśli to moja wina możesz przywalić mi w twarz jeśli poprawi Ci to humor.- Próbował mnie pocieszyć.
-Nie, to nie Twoja wina.- Po raz kolejny uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Jeśli jest jakiś problem możesz mi powiedzieć, postaram Ci się pomóc.-Nie wiem czemu ,ale przez to, że był jedyną osobą jaka w ostatnim czasie chciała mnie wysłuchać postanowiłam mu o wszystkim opowiedzieć. O tym, że czuję się samotna, że chce wrócić do Polski. On tylko siedział i wpatrywał mi się prosto w oczy. Kiedy skończyłam wstał żeby go lepiej widziała i powiedział:
-Nie powinnaś się tak łatwo poddawać, zasługujesz na wszystko co najlepsze, ale w życiu nic nie przychodzi do nas od tak. Musisz walczyć. I zapamiętaj jedno, ja zawsze będę obok Ciebie i będę gotowy Ci pomóc.- powiedział i otarł łzy z moich policzków.
-Niall, ja nie ... ja chce Cie przeprosić, nie wiem dlaczego, ale traktowałam Cię nie fair. Jesteś inny niż myślałam.- Kiedy to usłyszał uśmiechnął się i  podał mi rękę. Wstałam z ławki, a on bez słowa podniósł mnie na ręce.
-Postaw mnie, przecież potrafię sama chodzić.- zaprotestowałam.
-Jeśli chodzisz tak samo jak biegasz to wolę nie ryzykować.- Powiedział, ale chyba bał sie mojej reakcji na kolejny z jego żartów. Ulżyło mu kiedy wybuchłam śmichem. Nie wiem dlaczego, ale jego żart już mnie nie denerwowały, teraz nie traktowałam go jak wroga, Niall stał się teraz jedyną osobą jakiej mogłam się zwierzyć, stał się moim najbliższym przyjacielem. Objęłam ramionami jego szyję i zasnęłam, napawając się zapachem jego perfum.            


We wanna say hello to every person from another country who reading our blog. If you want you can leave comment we will be really happy.  :)

To samo tyczy się osób z Polski, jeśli czytacie nasze wypociny i nie uważacie ich za najgorsze możecie napisać choćby jedno słowo w komentarzu. Będzie nam bardzo miło :D

xoxo



niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 11

*Emili*
Mieszkałam z Olą w Londynie już jakiś czas. Ona poznała Harrego i chyba nawet się zakochała, a ja powoli zaczynałam czuć się samotnie. Odkąd Ola zaczęła przyprowadzać Harrego do naszego domu był w nim bardzo duży tłum, bo razem z nim wpadają wszyscy z One Direction. Nie miałam nic przeciwko temu lubiłam tych chłopaków, ale ten cały Niall mnie denerwował. Nie robił nic co mogłoby mnie zdenerwować, ale Ola i Harry wmówili sobie, że do siebie pasujemy i na silę próbowali nas zeswatać, co powodowało, że sama jego obecność była dla mnie niezręczna. Od kilku dni zastanawiałam się nawet nad powrotem do Polski. Nie chciałam przerywać studiów i wyjeżdżać z Anglii, ale nie czułam, żeby było tutaj coś co nie pozwoliłoby mi wyjechać. Ola zaczęła układać sobie tutaj swoje własne życie i raczej mnie z niego wykluczyła. Nie pamiętam kiedy ostatnio spędziłyśmy ze sobą trochę czasu, tylko we dwie. Dopóki nie podjęłam ostatecznej decyzji nie chciałam jej martwić. Potrzebowałam jedynie jakiegoś znaku, który pomógłby mi w uporządkowaniu sobie tego wszystkiego w głowie. Postanowiłam pójść biegać, bo na świeżym powietrzu zawsze łatwiej przychodziło mi podejmowanie ważnych decyzji. Na ulicach Londynu nie spotykałam zbyt wielu amatorów joggingu, dlatego też zdziwiło mnie kiedy zobaczyłam biegnącą prosto na mnie postać. Było to mężczyzna, ale nie widziałam jego twarzy, bo zakrył ją kapturem, wyglądał trochę strasznie i obawiałam się, że może chce na mnie napaść, ale on po prostu przebiegł obok mnie nawet się nie oglądając i kontynuując swoją przebieżkę. Przyznam, że ciekawiło mnie kim był tajemniczy wysportowany nieznajomy. Przez następnych kilka dni zapomniałam o wcześniejszych problemach i skupiłam się na poznaniu jego tożsamości. Nadal przesiadywałam z Ola i chłopakami, ale nawet nie słuchałam o czym rozmawiali. Wszyscy zaczęli żartować, że chyba sie zakochałam. Bawiło mnie to, bo ja po prostu byłam ciekawa, kto kryje sie pod tym kapturem. Codziennie wieczorem mijałam chłopaka w tym samym miejscu, ale on nadal nie zwracał na mnie uwagi. Mijał mnie i biegł dalej nie zmieniając tempa miarowego oddechu. Podczas jednego z biegów byłam tak zamyślona, że potknęłam się i upadłam. Cieszyłam się jedynie, że nieznajomy nie widział mojego upokarzającego upadku.
-Nic Ci nie jest?!- usłyszałam za swoimi plecami wołanie.
- Co? Przecież zawsze przybiega z drugiej strony.-wyszeptałam do siebie zanim chłopak podbiegł do mnie.
-Nic Ci nie jest?- zapytał wyraźnie zatroskany, zdejmując kaptur.
Moim oczom ukazał się ktoś, kogo nigdy bym się nie spodziewała. To niemożliwe, że tajemniczym biegaczem, którego zaczęłam darzyć niezrozumiałym dla mnie uczuciem był...

Przepraszamy, ze tak długo nic nie dodawałyśmy. Jeśli jest ktoś kto to czyta i czekał na kolejny post to przepraszamy ♥